sobota, 11 lipca 2015

Truth or Dare Naked Madonna

Truth or Dare Naked spodobały mi się już przy pierwszym kontakcie, jednak początkowo wydawało mi się, że to klasyczne Truth or Dare pozostaną moim faworytem. Minęło trochę czasu, mój zachwyt nad klasykiem zdążył przeminąć (choć nadal uważam, że to bardzo dobre perfumy), natomiast sympatia do Truth or Dare Naked pozostała, a nawet umocniła się.


Kompozycja niby prosta, niezaskakująca i łatwa w odbiorze, ale jednocześnie niesamowicie komfortowa, kremowo-miękka, niczym najcieplejszy, najbardziej wygodny sweter. Kojarzy mi się z niczym niezmąconym spokojem, bezpieczeństwem, kubkiem słodkiego kakao i ulubioną lekturą czytaną przy kominku w niespokojny, jesienny wieczór.


Jeśli chodzi o kompozycyjne detale, to główną oś w Truth or Dare Naked stanowi benzoes - sporo ciepłego, gęstego, żywicznego benzoesu, wokół którego krążą pozostałe nuty - kwiat brzoskwini, który ukryty jest pod postacią słodkiego syropu (a może likieru?) brzoskwiniowego, kremowa, zahaczająca o waniliowe klimaty orchidea, hojnie posłodzone, ale nie przesłodzone kakao i odrobina agaru, który pośród tej dość mocno skoncentrowanej słodyczy jest jak pstryczek w nos, dodaje kompozycji nieco wytrawności, jednocześnie nie odbierając jej miękkiego, ciepłego charakteru.
Jest w tych perfumach coś, co kojarzy mi się z Ginestet Botrytis - przytulna aura, miodowa, gęsta, zawiesista wręcz słodycz, której choć jest sporo, to nie mdli i nie dusi, bo jest dojrzała, doskonale wyważona.
Jedyne moje zastrzeżenie kieruję w stronę trwałości - maksymalnie 6 godzin to dla mnie trochę mało, choć z drugiej strony używanie Truth or Dare Naked to czysta przyjemność, dlatego nie będę czepiać się takich detali.
Wiele osób jest uprzedzonych w stosunku do perfum sygnowanych nazwiskami/pseudonimami wszelkiej maści gwiazd i gwiazdeczek (w wielu przypadkach rozumiem tę niechęć). Truth or Dare Naked to jedne z tych perfum, które są w stanie przełamać niezbyt szczęśliwą opinię na temat jakości celebrity scents - są naprawdę solidnie skomponowane oraz wyśmienicie poprawiają samopoczucie. I niewiele kosztują. I mają uroczy, trumienkopodobny falkon. I z dostępnością nie ma problemu. Dobrze jest je mieć.

Nuty zapachowe: wiciokrzew, kwiat brzoskwini, neroli, kwiat wanilii, kakao, konwalia, cedr, benzoes, drzewo sandałowe, agar.

Źródła zdjęć:
1. http://www.madonnaonline.pl
2. http://www.pinterest.com

2 komentarze:

  1. Mam je w swojej kolekcji i uwielbiam używać jesienią ;)
    Chodzą plotki, że obie Madonny mają być wycofane :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, jesień to zdecydowanie ich czas.
      Obawiam się, że plotki o wycofaniu to prawda...

      Usuń