poniedziałek, 17 czerwca 2013

Ombre Rose L'Original Jean Charles Brosseau

Była już mowa o mojej ulubionej tuberozie, więc pomyślałam, że dobrze byłoby napisać kilka słów o jednej z moich ulubionych róż w perfumach - Ombre Rose marki Jean Charles Brosseau.


O istnieniu tych perfum dowiedziałam się w 2009 r., na początku mojej podróży po świecie zapachów.
Recenzje umieszczone na polskich i zagranicznych portalach skłoniły mnie do nabycia Ombre Rose możliwie jak najszybciej - najpierw, ku przezorności, zdobyłam niewielki dekant, 5 ml i przepadłam, w niedługim czasie przyszła pora na flakon.
Bardzo cenię sobie pudrowe, miękkie i ciepłe kompozycje w stylu retro, a Ombre Rose jest taka w każdym calu.
Zapach został stworzony w 1981 r., nie powinien więc dziwić jego niedzisiejszy charakter, a jego twórcą jest nie kto inny jak Francoise Caron.
Spis nut, które tworzą Ombre Rose jest dość bogaty, jednak ja odbieram ten zapach jako dość monotematyczny - dominującą rolę odgrywa rzecz jasna róża - niezbyt naturalna, nie kwitnie, nie ma tu śladu po zielonych łodygach i liściach, nie ma też konfitury różanej, jest za to mnóstwo różanego, miękkiego, luksusowego pudru do twarzy, który tworzy dość intymną, buduarową atmosferę lat 50.


Poza różą wyczuwam w Ombre Rose odrobinę aldehydów, które w początkowej fazie rozwoju zapachu wprowadzają do niego nieco przestrzeni. Nie są to chłodne, ostre aldehydy, które spotkać można np. w White Linen Estee Lauder (na mnie są wybitnie aldehydowe), ale miękkie, okrągłe i delikatne niuanse, dodające zapachowi uroku i urozmaicające go.
Kolejną nutą, zresztą bardzo wyraźną, jest pudrowy irys, który wespół z piżmem pozbawionym wszelkich metalicznych, zwierzęcych akcentów odpowiedzialny jest za skojarzenia z buduarem, kosmetykami, pielęgnacją etc.
Wszystkie te nuty osiadają na szlachetnej, drzewnej podstawie, którą tworzy drewno różane oraz cedr.
Reszty nut, wymienionych niżej, nie wyczuwam, musiały zostać bardzo starannie zmiksowane.
Ombre Rose, przez swój wybitnie pudrowy charakter nie wszystkim może przypaść do gustu, jednak mimo to uważam, że są to perfumy godne poznania - tym bardziej, że świetnie spisują się tak zimą, jak i latem, nie duszą i nie próbują zawładnąć osobą, która je nosi. Także trwałość jest zadowalająca, na mojej skórze utrzymują się 6-7 godzin.
Poza najpopularniejszą wersją eau de toilette istnieją także: eau de parfum, eau de cologne i ekstrakt perfum.
Flakon - sześcian z matowego szkła, zdobiony charakterystycznym dla marki Jean Charles Brosseau motywem, idealnie współgra z zamkniętą w nim kompozycją. Poza klasyczną wersją flakonu trafić można na wersję złotą (limitowaną) oraz czarną z zatyczką.

Nuty zapachowe: aldehydy, brzoskwinia, brazylijskie drewno różane, geranium, sandałowiec, korzeń irysa, wetiwer, ylang-ylang, konwalia, cedr, róża, miód, irys, bób tonka, cynamon, piżmo, wanilia, heliotrop.

Źródła zdjęć:
1. http://www.fragrantica.pl
2. http://www.princessa.hubpages.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz