poniedziałek, 24 czerwca 2013

Gloria Cacharel

Dzisiejszy wpis postanowiłam poświęcić perfumom, które zaintrygowały mnie już na początku mojej przygody z zapachami. Zanim je poznałam, solidnie przyłożyłam się do przestudiowania recenzji Glorii i choć wynikało z nich, że niekoniecznie jest ona w moim typie, to chęć poznania jej pozostała.


Po długim czasie czajenia się na Glorię, w końcu udało mi się upolować sporą próbkę i.... przeżyłam lekkie rozczarowanie - miałam już wykreowaną wizję tego zapachu, a to, co poczułam przy pierwszym teście zdecydowanie odbiegało od moich wyobrażeń.
Myślałam, że Gloria będzie wybitnie wiśniowa, słodka, z lekką dozą cierpkości, osadzona na kremowej, ambrowo-drzewnej bazie z dodatkiem szczypty migdałów, tymczasem okazało się, że jest to kompozycja "sucha", słodycz jest w niej stonowana, a wiśnie solidnie przytłumione migdałami.
Wiśnie wyczuwalne są szczególnie w otwarciu, jednak bardziej idą w kierunku amaretto niż garści dojrzałych, soczystych owoców.


Za taki obrót sprawy odpowiadają wyczuwalne już na tym etapie migdały, które sprytnie osaczają całość szczelną chmurą. Dopełnienie stanowi kilka płatków róży, która okres świetności ma już za sobą oraz odrobina pieprzu, która delikatnie wierci w nosie i odpowiada za zaczepny charakter Glorii.
W kolejnym etapie pojawia się miękka, aromatyczna ambra, która doskonale współpracuje z pozostałymi nutami. Róża zdaje się zupełnie wycofać, pozostaje słodko-wytrawna mieszanka ambry, wiśni i migdałów, która w bazie zostaje wzbogacona aromatycznymi strąkami wanilii oraz wytrawnym, żywicznym akcentem.


Jak już wspomniałam, początkowo nie byłam zadowolona z Glorii. Schowałam ją głęboko w szafie, żeby po kilku tygodniach użyć jej na obronę pracy magisterskiej - spisała się znakomicie, trwając na skórze przez kilka godzin i zachowując dyskretny charakter.
Od tego momentu co jakiś czas wracałam do Glorii, oszczędnie dozując aplikację i coraz bardziej przekonując się do niej, żeby w końcu dojść do wniosku, że nie byłabym zła, gdyby flakon stał na mojej półce. Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy perfumy najpierw mnie zawodziły, żeby po jakimś czasie oczarować swoim pięknem, jednak w tym przypadku było to dla mnie szczególnym zaskoczeniem.
Kompozycja powstała w 2002 r., a jej twórcą jest Olivier Cresp. Ku mojemu rozczarowaniu została wycofana z produkcji, dzięki czemu ceny na Allegro i innych serwisach aukcyjnych potrafią zbić z nóg.

Nuty zapachowe: ambra, amaretto, hibiskus, bułgarska róża, biały pieprz, wanilia, białe kwiaty, bób tonka, migdały, wiśnie, cedr, styraks.

Źródła zdjęć:
1. http://fragrantica.pl
2. http://amaretto.uvinum.co.uk
3. http://soapies-supplies.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz