czwartek, 1 sierpnia 2013

See by Chloe

Recenzując Chloe Intense napisałam, że nie czuję się emocjonalnie związana z kompozycjami marki Chloe (nie dotyczy to tylko Chloe Love Intense, które zamówiłam w ciemno ze względu na obiecujące nuty i zachęcające opinie oraz wspomnianych Chloe Intense). Prawdopodobnie przeszłabym obojętnie także obok See by Chloe i obyło by się bez recenzji, jednakże dzięki dobrej duszy, która obdarowała mnie próbką, mam możliwość poznania tych perfum i napisania kilku zdań na ich temat.


See by Chloe weszły na rynek pod koniec 2012 r., a ich twórcą jest Michel Almairac, autor takich klasyków jak Zen Shiseido, Venezia Laura Biagiotti, JOOP! Femme, Jil Sander Woman III, Rush oraz Rush 2 Gucci czy Margaretha Ley Escady.
Jeśli chodzi o See by Chloe odnoszę wrażenie, że pan Almairac nie przyłożył się do pracy (choć całkiem możliwe jest, że efekt, jaki otrzymał, był zupełnie zamierzony). Ta kompozycja zupełnie mnie nie porywa. To coś dobrego dla mas, coś, co może się dobrze sprzedać, bo idealnie wpisuje się w obowiązujący już od dłuższego czasu w mainstreamie nurt politycznej poprawności, kwiatowo-owocowej przewidywalności, słodkiej, piżmowo-waniliowej nudy.
Pierwsze wrażenie jakie odniosłam przy testowaniu See by Chloe – jabłko (lub kwiat jabłoni, jak chce producent), odrobina kwitnącego jaśminu i rześki aromat bergamotki – całość niby przestrzenna, lekka i rześka, idealna na cieplejszą porę roku, ale w tej pozornej przejrzystości kryje się coś słodko-mdłego, męczącego, rozbełtanego, dającego niezbyt przyjemny efekt. 


Dodatkowo wszystkie ten nuty potraktowane zostały sporą dawką lakieru do włosów (to akurat poczytuję na plus, lubię takie syntetyczne wstawki, dodają zapachom charakteru).
Co dzieje się dalej? Lakier do włosów ulatnia się, pozostawiając jednak posmak czegoś sztucznego, nienaturalnego, plastikowego. Świeżo-mdłe nuty jabłka i jaśminu tężeją, ocieplają się, wchodząc w konotacje z piżmem. Żeby nie wywołać dysonansu piżmo w See by Chloe także nie jest przedniej urody. Niby zagęszcza i zmiękcza kompozycję, ale jest w nim coś metalicznego, brudnego, co powoduje, że nadal nie odczuwam przyjemności z noszenia tych perfum. Na domiar złego, tak ujęte piżmo przejmuje kontrolę nad pozostałymi nutami, trzymając w ryzach całą kompozycję do samego końca.
Sytuacja ulega niewielkiej poprawie w bazie – pomimo męczącej, piżmowej dominacji pojawia się w See by Chloe coś ciepłego i miękkiego, starając się przełamać niekomfortową dla mnie sytuację i wprowadzić odrobinę klasy i szlachetności – mam na myśli drewno sandałowe. Dzięki tej nucie perfumy stają się mniej meczące, bardziej kremowe i przyjazne dla mojego nosa, jednak to za mało, żebym mogła przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona tą propozycją od Chloe.
Jestem w stanie nosić See by Chloe w domowym zaciszu, w celach poznawczych, mogę podejmować próby polubienia tych perfum, jednakże ubrana w ten zapach nie byłabym w stanie wyjść do ludzi. Zupełnie nie moja bajka, choć jak już wspomniałam, może przypaść do gustu szerszemu gronu odbiorców.
Trwałość – przeciętna, w moim przypadku ok. 6 godzin, intensywność robi wrażenie jedynie przez pierwszą godzinę, potem perfumy układają się blisko skóry i dają o sobie znać przy bardziej gwałtownym ruchu czy powiewie wiatru.


Nuty zapachowe: bergamotka, kwiat jabłoni, jaśmin, ylang-ylang, piżmo, sandałowiec, wanilia.

Źródła zdjęć:
1. http://nstperfume.com
2. http://mooseycountrygarden.com

2 komentarze:

  1. Recenzję przeczytałam dwa dni temu. I w pierwszej chwili byłam nieco zaskoczona... No bo jak to - zapach, którym się zachwyciłam, gdy po raz pierwszy otulił moją skórę dostaje etykietkę "nijaki"? Ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że chyba coś w tym jest, bo nie potrafię sobie przypomnieć, co tak właściwie mnie w nim zachwyciło! Postanowiłam odświeżyć swoją pamięć i wrócić do zapachu na chwilę.I co się okazało? See by Chloe faktycznie jest przyjemny dla zmysłów. Niestety, tylko na chwilę... Po około godzinie zapomniałam, że w ogóle go noszę i sięgnęłam po inny zapach!
    Może Czarna Dalia załapie się teraz na recenzję?

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdza się, że to jedne z wielu perfum, które nosi się nie z powodu czegoś, ale mimo wszystko ;)
    Co do Czarnej Dalii - całkiem prawdopodobne, że się tutaj pojawi, bo ujęła mnie już dość dawno temu (mam na myśli wersję EDP).

    OdpowiedzUsuń