Jeszcze nie tak dawno temu byłam bliska uznania kokosa za jedną z tych
nut, za którymi nie przepadam w perfumach. Spodziewałam się, że Ombre Platine
J. Ch. Brosseau odwiodą mnie od tego pomysłu, pokładałam w tych perfumach spore
nadzieje i niestety bardzo się rozczarowałam. Już miałam postawić krzyżyk na
kokosie, kiedy w ręce wpadły mi dwie kompozycje – wspomniana we wcześniejszej
recenzji Reb’l Fleur oraz Sensuous Nude Estee Lauder – ku mojemu zdziwieniu kokos
został uratowany i z wielką radością wrócił do łask. Zastanawiałam się, co
takiego jest w tych perfumach, że mimo wyraźnie wyczuwalnej nuty kokosowej nie
drażnią mnie i chcę je nosić? Tejemnicę Reb’l Fleur chyba udało mi się wyjaśnić
wczoraj, dzisiaj pora na Sensuous Nude.
Za klasycznymi Sensuous nie przepadam, rozwijają się na mnie bardzo
nieciekawie – po jakimś czasie zawsze dobiega mnie zapach ścierki nasączonej
brudną wodą – pozostałością po myciu podłóg. Podchodziłam do nich kilka razy,
otwarcie zawsze było przyjemne, potem przychodził czas na porażkę, dlatego
ostatecznie odpuściłam sobie Sensuous.
Poznanie Sensuous Nude to czysty
przypadek, ze względu na nieciekawe przejścia z klasykiem nie paliło mi się do
poznania nowej wersji. W końcu jednak próbka wpadła w moje ręce, ostrożnie zaaplikowałam
perfumy na nadgarstek i… doznałam szoku.
Czytając recenzje natknęłam się na opinie, że Sensuous Nude stanowią odzwierciedlenie naturalnego zapachu kobiecej skóry, w innych spotkałam się ze
zdaniem, że to zapach kosmetyków do opalania i słonecznych wakacji w tropikach.
Dla mnie Sensuous Nude to perfumy niezwykle ciepłe, miękkie, dające poczucie
komfortu i bezpieczeństwa, idealne do noszenia w domu, kiedy nie ciążą nad nami
żadne obowiązki, nie musimy nic planować i spieszyć się. Te perfumy
zdecydowanie rozleniwiają mnie – w pozytywnym znaczeniu tego zwrotu, wprawiają w
błogi stan, którego nie chcę przerywać.
Są dwie rzeczy, które poprawiłabym w Sensuous Nude – pierwsza to
trwałość (na mojej skórze około 6-7 godzin) oraz otwarcie, na które składa się
niby niezbyt nietypowe połączenie świeżej bergamotki, soczystej mandarynki i
lekko wiercącego w nosie pieprzu, jednak w przypadku tych perfum całość
przybiera postać słodko-gorzkiego syropu na kaszel, którym często raczona byłam
w dzieciństwie. Niby pozostajemy w domowych pieleszach, ale okoliczności wydają
się być dość niefortunne. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że ta
specyficzna kombinacja trzyma się mnie nie dłużej niż kilka minut, po czym
łagodnie przechodzi w zapach zdecydowanie bardziej przyjemny.
Pierwsze skrzypce odgrywa kokos, choć jest on tutaj tak delikatny,
przyjemny i nieinwazyjny, że jestem skłonna uznać, iż mam do czynienia z wodą
kokosową, a nie kokosem jako takim.
Woda kokosowa uzupełniona jest jasnym,
ciekłym miodem, który dozowany jest w takiej ilości, że nie jest w stanie
zmęczyć i zemdlić, doskonale współgra tak z kokosem, jaki i z miękkim, słodkim
białym piżmem. To właśnie te trzy nuty sprawiają, że Sensuous Nude są tak
ciepłe i niezwykle komfortowe, żadna z nich nie wybija się na pierwszy plan, stanowią
perfekcyjnie dobrane trio, doskonale uzupełniając się i wzajemnie przenikając.
Ten etap trwa przez mniej więcej 3-4 godziny, po czym nuty serca
gładko rozpływają się na drewnianej podstawie, w której dominuje sandałowiec
wzmocniony gęstym, słodkim ambrowym akcentem z dodatkiem jadalnej wanilii.
Nutą, która pozwala na tak łagodne przejście z serca do bazy jest właśnie wanilia
– w środkowym akordzie stanowi ciepłe tło, wraz z upływem czasu gęstnieje i
wyraźniej zaznacza swoją obecność, żeby ostatecznie zagrać jedną z głównych ról
w bazie.
Jestem zdecydowanie zauroczona tymi perfumami, moja znajomość z nimi na
pewno nie skończy się na próbce. Jeśli uda mi się zdobyć odlewkę i podczas używania
jej nie zmienię zdania – będę polować na flakon.
Nuty zapachowe: bergamotka, mandarynka, pieprz, różowy pieprz, piżmo,
jaśmin, konwalia, kokos, biały miód, ambra, wanilia, nuty drzewne, heliotrop,
sandałowiec.
Źródła zdjęć:
1. http://mimifroufrou.com
2. http://crazyauntpurl.com
3. http://huffinesinstitute.org
Muszę powąchać własnym nosem ;) jeśli w perfumach jest wanilia to najczęściej podobają się moim nozdrzom:) a jeszcze bergamotka...ojej...zapowiada się fajnie...Nominowałam Cię do Liebster Award. Jeśli miałabyś chęć wziąć udział w zabawie i odpowiedzieć na moje pytania to będzie mi bardzo miło (http://kosmetykipoli.blogspot.com/2013/08/liebster-award-debiut.html. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wyróżnienie i zaproszenie, jednakże nie czuję się najlepiej w tego typu zabawach... Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuń