Recenzując Chloe Intense napisałam, że nie czuję się emocjonalnie
związana z kompozycjami marki Chloe (nie dotyczy to tylko Chloe Love Intense,
które zamówiłam w ciemno ze względu na obiecujące nuty i zachęcające opinie
oraz wspomnianych Chloe Intense). Prawdopodobnie przeszłabym obojętnie także obok
See by Chloe i obyło by się bez recenzji, jednakże dzięki dobrej duszy, która
obdarowała mnie próbką, mam możliwość poznania tych perfum i napisania kilku
zdań na ich temat.
See by Chloe weszły na rynek pod koniec 2012 r., a ich twórcą jest
Michel Almairac, autor takich klasyków jak Zen Shiseido, Venezia Laura
Biagiotti, JOOP! Femme, Jil
Sander Woman III, Rush oraz Rush 2 Gucci czy Margaretha Ley Escady.
Jeśli chodzi o See by Chloe odnoszę wrażenie, że pan Almairac nie
przyłożył się do pracy (choć całkiem możliwe jest, że efekt, jaki otrzymał, był
zupełnie zamierzony). Ta kompozycja zupełnie mnie nie porywa. To coś dobrego
dla mas, coś, co może się dobrze sprzedać, bo idealnie wpisuje się w
obowiązujący już od dłuższego czasu w mainstreamie nurt politycznej
poprawności, kwiatowo-owocowej przewidywalności, słodkiej, piżmowo-waniliowej
nudy.
Pierwsze wrażenie jakie odniosłam przy testowaniu See by Chloe –
jabłko (lub kwiat jabłoni, jak chce producent), odrobina kwitnącego jaśminu i
rześki aromat bergamotki – całość niby przestrzenna, lekka i rześka, idealna na
cieplejszą porę roku, ale w tej pozornej przejrzystości kryje się coś
słodko-mdłego, męczącego, rozbełtanego, dającego niezbyt przyjemny efekt.
Dodatkowo wszystkie ten nuty potraktowane zostały sporą dawką lakieru do włosów
(to akurat poczytuję na plus, lubię takie syntetyczne wstawki, dodają zapachom
charakteru).
Co dzieje się dalej? Lakier do włosów ulatnia się, pozostawiając jednak
posmak czegoś sztucznego, nienaturalnego, plastikowego. Świeżo-mdłe nuty jabłka
i jaśminu tężeją, ocieplają się, wchodząc w konotacje z piżmem. Żeby nie
wywołać dysonansu piżmo w See by Chloe także nie jest przedniej urody. Niby
zagęszcza i zmiękcza kompozycję, ale jest w nim coś metalicznego, brudnego, co
powoduje, że nadal nie odczuwam przyjemności z noszenia tych perfum. Na domiar
złego, tak ujęte piżmo przejmuje kontrolę nad pozostałymi nutami, trzymając w
ryzach całą kompozycję do samego końca.
Sytuacja ulega niewielkiej poprawie w bazie – pomimo męczącej, piżmowej
dominacji pojawia się w See by Chloe coś ciepłego i miękkiego, starając się przełamać
niekomfortową dla mnie sytuację i wprowadzić odrobinę klasy i szlachetności – mam
na myśli drewno sandałowe. Dzięki tej nucie perfumy stają się mniej meczące,
bardziej kremowe i przyjazne dla mojego nosa, jednak to za mało, żebym mogła
przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona tą propozycją od Chloe.
Jestem w stanie nosić See by Chloe w domowym zaciszu, w celach poznawczych,
mogę podejmować próby polubienia tych perfum, jednakże ubrana w ten zapach nie
byłabym w stanie wyjść do ludzi. Zupełnie nie moja bajka, choć jak już
wspomniałam, może przypaść do gustu szerszemu gronu odbiorców.
Trwałość – przeciętna, w moim przypadku ok. 6 godzin, intensywność
robi wrażenie jedynie przez pierwszą godzinę, potem perfumy układają się blisko
skóry i dają o sobie znać przy bardziej gwałtownym ruchu czy powiewie wiatru.
Nuty zapachowe: bergamotka, kwiat jabłoni, jaśmin, ylang-ylang, piżmo,
sandałowiec, wanilia.
Źródła zdjęć:
1. http://nstperfume.com
2. http://mooseycountrygarden.com
Recenzję przeczytałam dwa dni temu. I w pierwszej chwili byłam nieco zaskoczona... No bo jak to - zapach, którym się zachwyciłam, gdy po raz pierwszy otulił moją skórę dostaje etykietkę "nijaki"? Ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że chyba coś w tym jest, bo nie potrafię sobie przypomnieć, co tak właściwie mnie w nim zachwyciło! Postanowiłam odświeżyć swoją pamięć i wrócić do zapachu na chwilę.I co się okazało? See by Chloe faktycznie jest przyjemny dla zmysłów. Niestety, tylko na chwilę... Po około godzinie zapomniałam, że w ogóle go noszę i sięgnęłam po inny zapach!
OdpowiedzUsuńMoże Czarna Dalia załapie się teraz na recenzję?
Potwierdza się, że to jedne z wielu perfum, które nosi się nie z powodu czegoś, ale mimo wszystko ;)
OdpowiedzUsuńCo do Czarnej Dalii - całkiem prawdopodobne, że się tutaj pojawi, bo ujęła mnie już dość dawno temu (mam na myśli wersję EDP).