sobota, 3 sierpnia 2013

Eau de Gucci EDT

Czasami zdarza się tak, że przez przypadek poznajemy perfumy, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia, które prawdopodobnie nigdy nie zwróciłyby naszej uwagi i zakochujemy się w nich od pierwszego testu. Takie sytuacje nie zdarzają się często, dlatego są tym bardziej cenne, a ja, z nieskrywaną radością mogę ogłosić, że właśnie dzisiaj przyszło mi poznać zapach, który oczarował mnie całkowicie do tego stopnia, że pożądam flakonu bardziej, niż czegokolwiek innego – chodzi o Eau de Gucci.


Pierwsza wersja tych perfum, Eau de Gucci concentree, pojawiła się na rynku w 1982 r. Na portalu fragrantica.com możemy znaleźć informację, że Eau de Gucci wprowadzono do sprzedaży w 1993 r. Możliwe, że informacja ta dotyczy wody toaletowej, ponieważ taka koncentracja również jest (choć bardziej odpowiednim słowem byłoby „była” – Eau de Gucci nie są już produkowane) dostępna. Sama jestem posiadaczką wersji EDT, niestety nie miałam przyjemności poznać Eau de Gucci concentree, dlatego pominę próbę analizy porównawczej obu zapachów.
W jednej z recenzji wyczytałam, że w pewnym stopniu perfumy te podobne są do Boudoir Vivienne Westwood (które swoją drogą od kilku lat darzę niezmiennym uwielbieniem). Jest w tym stwierdzeniu trochę prawdy. Obie kompozycje cechuje dojrzała, kwiatowa pudrowość, w obu wyraźnie wyczuwam obecność hiacynta i bzu, jednakże nie mogę stwierdzić, że jest to podobieństwo siostrzane. Eau de Gucci jest bardziej gładka, spokojna, bez ciężkich, fizjologicznych nut, brakuje w niej przypraw i tytoniu, który tak wyraźnie wyeksponowany jest w kompozycji Westwood.
Zamiast tego otrzymujemy świeże, dość gorzkie otwarcie, podbite subtelną, mydlaną nutą, gdzie pierwsze skrzypce gra wspomniany już hiacynt, bergamotka oraz żywiczne galbanum, które jest odpowiedzialne za gorzki, ostry charakter kompozycji.


Z ostrej, mydlanej świeżości perfumy ewoluują w kierunku subtelnej, niezwykle kobiecej woni bukietu kwiatów, wśród których ewidentnie najważniejszą rolę odgrywa bez (nieco syntetyczny, ale wciąż przyjemny dla nosa, jeden z lepszych, jakie udało mi się poznać w perfumach), a towarzyszy mu słodki, kremowy akord wiciokrzewu i jaśminu. Ta kwiatowa bomba otulona jest niezwykle miękkim, łagodnym pudrowym woalem, który dodaje kompozycji niedzisiejszego uroku.


Pudrowe kwiaty dominujące w sercu Eau de Gucci pozostają podszyte wytrawną nutą galbanum, dzięki czemu całość z jednej strony nie jest nudna i dosłowna, z drugiej natomiast płynnie przechodzi do bazy, w której najistotniejszą rolę odgrywa mech dębowy oraz aromatyczny cedr.
Uniwersalna klasyka w najlepszym wydaniu, która zobowiązuje. Zbyt dużo w Eau de Gucci klasy, nonszalancji i niewymuszonego wdzięku, żeby można stwierdzić, że nadają się na każdą okazję. Świetnie sprawdzą się w pracy, na spacerze, w teatrze, ale nie wyobrażam ich sobie wśród dzikiego tłumu szalejącego gdzieś w klubie.
Trwałość uznaję za zadowalającą, na mojej skórze ok. 7-8 godzin, intensywność także w normie, na pewno nie jest to killer, można liczyć na delikatny woal otulający „nosiciela”.


Nuty zapachowe: mandarynka, hiacynt, ylang-ylang, bergamotka, cytryna, galbanum, wiciokrzew, tuberoza, lilia, fiołek, bez, irys, jaśmin, konwalia, róża, ambra, piżmo, mech dębowy, wanilia, wetiwer, cedr.

Źródła zdjęć:
1. http://fragrantica.com
2. http://perfumela.com
3. http://essentialnaturaloils.com
4. http://123rf.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz