Dzisiejsza recenzja będzie lekka, prosta i treściwa, tak jak perfumy,
które stanowią jej przedmiot. Chodzi o Rose The One marki Dolce&Gabbana,
wariację na temat klasycznych The One z 2006 r. Wersja różana zagościła na
rynku w 2009 r., a jej autorem jest Michel Girard. W założeniu ma być lżejsza,
subtelniejsza i bardziej pudrowa niż klasyk, w mojej opinii należy jeszcze
dodać, że bardziej dosłowna, niepoważna i słabsza, w skrócie – typowy fruity-floral,
jakich mnóstwo w drogeriach, ładny i bezpieczny, wielofunkcyjny, na różne
okazje, ale bez krzty charakteru i indywidualizmu.
Otwarcie to nic innego jak guma balonowa o smaku wieloowocowym, gdzie
na pierwszy plan wybija się czarna porzeczka, słodkie, ale subtelne liczi oraz
obowiązkowo cytrus – w tym przypadku grapefruit, który ma za zadanie wprowadzić
do kompozycji odrobinę ekstrawagancji w postaci rześkiej kwaskowatości.
Nie mija kwadrans, a słodka, owocowa guma balonowa przekształca się w
jednolitą, kremową masę, w której nuty owocowe sprowadzone zostają do roli tła,
a przed szereg wysuwają się róża i piwonia – duet dziewczęcy, miły dla nosa,
ale, jak już wspomniałam, pospolity, do bólu przewidywalny. Wprawdzie nie jest
to mdła różana konfitura, ale też nie ma mowy o naturalistycznym odwzorowaniu rzeczywistej
woni tych kwiatów – są one zbyt silnie zespojone z różowym, owocowym kremem
uformowanym z nut otwarcia.
Im bliżej bazy, tym więcej w Rose The One wanilii, która ostatecznie
pochłania pozostałe nuty, pozostawiając na skórze słodką, jadalną wręcz
poświatę, której obecności świadoma może być jedynie osoba nosząca te perfumy, ponieważ
ich intensywność nie zachwyca, podobnie zresztą jak trwałość, oscylująca w
granicach 4-5 godzin.
Propozycja dobra przede wszystkim na wiosnę i niezbyt uciążliwe pod względem
temperatury lato, zdecydowanie do podobania się, nie do szokowania i zwracania
uwagi.
Nuty zapachowe: czarna porzeczka, grapefruit, mandarynka, konwalia,
róża, liczi, piwonia, lilia, ambrette, sandałowiec, piżmo, wanilia.
Źródła zdjęć:
1. http://perfumeriastyl.pl
2. http://devashrutibanerjee.blogspot.com
3. http://foodmayhem.com
Ja tam zapachem nie muszę szokować, ale i nie lubię pachnieć jak pół miasta ;) Wątpię by te perfumy mi się spodobały, mimo że lubię różę jako taką. Guma balonowa to już nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem prawdopodobne, że spodobałyby Ci się, ale no właśnie... Z niektórymi perfumami jest tak, że lepiej je powąchać, uśmiechnąć się i pójść dalej niż je nosić. ;)
OdpowiedzUsuń