Nadeszła
pora na oud - nutę, która ostatnimi czasy w szaleńczy sposób podbiła rynek
perfum – nie ma takiej marki, która szanowałaby się, a jednocześnie nie
posiadała w swoich „zasobach” kompozycji oudowej.
Oudem
pachnieć chce niekoniecznie każdy, ale każdy, kto interesuje się perfumami chce,
prędzej czy później, oud poznać. Tak było też ze mną. Początkowo podchodziłam
do tego szaleństwa sceptycznie, moje skojarzenia zbyt mocno skręcały w kierunku
szpitala, bandaży, lizolu i tym podobnych kwestii. Zniechęciłam się i
odsunęłam od oudu. Przyznaję, podejście to było bardzo schematyczne i
krzywdzące dla tej nuty, o czym miałam okazję przekonać się po jakimś czasie.
Najpierw
poznałam Oriental Edition II marki Angel Schlesser. Mimo, że oudu w oficjalnym
składzie nie ma, ja go tam wyczułam. Co więcej, spodobał mi się, nabrałam
odwagi i zachciało mi się poznać bardziej oudowe kompozycje. W międzyczasie
udało mi się wygrać zestaw próbek w konkursie zorganizowanym przez Sabbath na
sabbathofsenses.com. W skład zestawu weszło wprowadzone na rynek w 2013 r.
oudowe trio marki Maison Francis Kurkdjian – Silk, Velvet oraz Cashmere Oud.
Doskonała okazja do nabrania doświadczenia, ostrożnie zabrałam się więc za
testy.
Moim
pierwotnym zamysłem, jako osoby stawiającej pierwsze kroki w świecie
kompozycji, których centrum stanowi oud, było napisanie recenzji Oud Silk Mood,
ze względu na to, że perfumy te uważam za najbardziej łagodne i przystępne,
idealne do rozpoczęcia przygody z oudem (poza tym, choć najbardziej oczywiste z całego trio, są
moim faworytem).
Silk Mood oczywiście
doczeka się recenzji, tymczasem postanowiłam, ze w pierwszej kolejności zmierzę
się ze zdecydowanie bardziej oudowym Velvet Mood.
Baza również
okazała się dla mnie łaskawa dzięki wyraźnemu dymnemu akcentowi, który „zagęścił”
kompozycję i dodał jej wyrafinowania.
Mimo dość
trudnego (jak na mój nos) wstępu, zdecydowałam się użyć Velvet Mood globalnie.
Pomimo wstępnych obaw nie popełniłam w ten sposób samobójstwa – kompozycja ułożyła
się na skórze nadzwyczaj przyjemnie, nie poddusiła, nie zmęczyła. Projekcja
zatem zadowoliła mnie w pełni, podobnie trwałość – Velvet Mood trzyma się na
mnie mniej więcej 7-8 godzin.
Choć moje
nastawienie do oudu uległo zmianie, a Velvet Mood doceniam i uważam za
kompozycję udaną, to flakonu z tego nie będzie – po pierwsze ze względu na cenę,
która moim zdaniem jest mimo wszystko zbyt wysoka, a po drugie dlatego, że
znalazłam łagodniejsze, czyli bardziej odpowiednie dla mnie oudy.
Nuty
zapachowe: szafran, cynamon, oud, balsam Copahu.
Źródła zdjęć:
1. http://agarwood.com
2. http://fragrantica.com
Prawda, że przyjemna? Kurkdjian sam chyba nie jest ortodoksyjnym miłośnikiem oudu, bo jego agarowce wszystkie są takie... Miłe. Dla mnie zbyt miłe, ale doceniam.
OdpowiedzUsuńA próbki z rozdania... Nie mogły trafić lepiej!
W takim razie dobrze, że od nich zaczęłam, ale z drugiej strony... Boję się tych niemiłych ;>
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*